FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Nie tylko o Atlantydzie Strona Główna
->
Duchy
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum
----------------
Po co, i dla kogo
Twoje sugestie
Ogłoszenia
Przedstaw się:)
Atlantyda
----------------
Sprawy wiadome
Sprawy niewiadome
Twoje poglądy
Zjawiska paranormalne
----------------
Straszne historie
Duchy
Upiory, wampiry i temu podobne stworzenia
UFO
Rozrywka
----------------
Humor
Pamiętnik
Gadaj, co chcesz
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Isilianos
Wysłany: Śro 13:26, 29 Sie 2007
Temat postu:
tak, przekazywanie boskiej energii w celu uzdrowienia, pomocy, ogólnego czynienia dobra
Nika
Wysłany: Śro 12:42, 29 Sie 2007
Temat postu:
Nie wiem co napisać... Jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, ale ci wierzę. A to reiki to jest uzdrawianie za pomocą energii życiowej, prawda?
Isilianos
Wysłany: Wto 19:43, 28 Sie 2007
Temat postu:
opowiem, bo obiecałam, opowiem, bo temat temu przeznaczony, opowiem, ale nie jest dla mnie ważne czy stwierdzicie, że nieprawda czy też odwrotnie, naprawdę nie ma to dla mnie znaczenia, ale chcę (chyba) Wam to opowiedzieć... wiem, że brzmi nieprawdopodobnie... cóż.. trudno...
W stosunki panujące w mojej rodzinie nie będę wnikać. Wystarczy Wam tylko wiedzieć, że z rodzicami mojego ojca nie były przyjazne. Babcia z tamtej strony nie tolerowała mojej mamy od czasu, kiedy ta powiedziała jej, żeby nie wtrącała się w to, jak wychowuje swoje dziecko. Od tamtego czasu, za każdym razem, kiedy tylko widziałam ową babcię, a rodziców nie było w pobliżu próbowała zwrócić mnie przeciwko rodzicom każąc przy tym nie mówić mamie. Mówiłam. W końcu zerwaliśmy zupełnie kontakty, a jedynie tato jeździł do nich od czasu do czasu.
zima, początek lutego roku 2002
wcześniej wspomniana babcia pojechała do szpitala na jakąś operację związaną z kręgosłupem. Operacja oczywiście się powiodła, prosty zabieg. Leżała sobie gdzieś na oddziale na środkach przeciwzakrzepowych.
Wieczorem rodzice, przy ulubionej płycie Preisnera wykorzystywanej tylko do tych celów, dawali jej Reiki (nie będzie wywodu na temat co to jest), a ja, wówczas jeszcze szczęśliwa szóstoklasistka, siedziałam sobie na murku przy kominku głaszcząc któregoś psa. Wtedy właśnie zacięła się płyta na równo dwie minuty. Ktoś powie 'nic nadzwyczajnego'. Może, ale towarzyszyło temu przerwanie możliwości przekazywania energii Reiki, chłód na dłoniach, który poczułam nawet ja, nie będąca przekaźnikiem w tamtej chwili. Tato jakby zbladł (o ile można było to ocenić przy chybotliwym świetle świeczki i kominka) i poszedł zadzwonić do szpitala. Jakaś pielęgniarka powiedziała mu, że Janina ma się dobrze, że na pewno żyje, a w tej chwili śpi. Nie wiem czy uspokojony, nie pamiętam, powtórzył to mojej mamie. Długo rozmawiali, kiedy ja już poszłam spać. Dalszy bieg wydarzeń znam tylko z tego, co opowiedziała mi mama. Co powiedziała? Że nikt tej nocy nie spał dobrze, że ja płakałam przez sen usilnie komuś tłumacząc, że chciałam dobrze, mówiła, że babcia przychodziła, że szeptała jej niemiłe słowa (nie wiem jakie, dwunastolatce nie chciała powiedzieć), że dała jej spokój dopiero wtedy, gdy wstała i powiedziała 'odejdź, nie boję się ciebie!'.
Następny dzień też znam tylko z opowieści. Zadzwonili ze szpitala z wiadomością, że pani Janina zmarła w nocy i że trzeba przyjechać po ciało. Tato pojechał, ja poszłam do szkoły, a mama... mama została w domu z 'miło, sympatycznie i przyjaźnie' nastawioną babcią, która chyba nie była świadoma tego, że umarła. Wiem tyle, że mama starała się z nią rozmawiać, tłumaczyć jej, jakie były jej intencje dlaczego postępowała tak, a nie inaczej... pokazywała jej, co to jest miłość, której jak się okazało moja babcia, żyjąca złością i nienawiścią, nie znała. Łatwiej jest przekazywać coś komuś telepatycznie niż werbalnie, nie da się kłamać, a dusza nie posiada już blokad, które nałożyła sobie za życia. Ona zrozumiała, dała sobie wytłumaczyć. Została u nas trzy dni. Dusza może odejść zaraz po śmierci, albo trzy dni później, jeśli ma niezałatwione sprawy, jeśli nie wejdzie do tunelu... zostaje i opuścić Ziemię może tylko z pomocą żyjących. Mój tato ją odprowadzał, czekał aż odejdzie. Weszła w tunel, ale kiedy ten już zaczynał się zamykać usłyszała lament swojego brata nad jej ciałem, wołał, żeby wróciła. Zaczęła się cofać, tyle, że mój ojciec jej nie pozwolił. Popchnął ją z powrotem. I odeszła.
Jess
Wysłany: Pon 15:52, 27 Sie 2007
Temat postu:
No mogła miec zwidy albo - bez obrazy dla niej - mogła się chciec popisac, bo takich istotek w dzisiejszych czasach nie brakuje, ale na szczęście jest coraz mniej tych, którzy w takie bzdety wierzą
Isilianos
Wysłany: Pon 13:29, 27 Sie 2007
Temat postu:
takie rzeczy są widoczne dla ludzi 'otwartych' - widzących aurę...
ja mam dość dziwną rodzinę... no i opiszę Wam coś wieczorem, bo teraz mam tak trochę za mało czasu
Nika
Wysłany: Nie 20:07, 26 Sie 2007
Temat postu:
No wiesz Jess ona mogła mieć zwidy xD
Jess
Wysłany: Nie 16:34, 26 Sie 2007
Temat postu:
Sorki Karari, ale to było dawno, nie pamiętam już adresu ;/ A co do wiadomości od Niki, to wydaje mi się, że nawet jeśli dziadek Twojej koleżanki umarł, to taka brama mogła byc widoczna tylko dla niego.Bo pomyślcie logicznie - na świecie co sekundę umierają ludzie i gdyby każdy mógł widziec te przejścia, to idąc ulicą natrafilibyśmy na niejedną taką bramę...
Karari
Wysłany: Nie 11:49, 26 Sie 2007
Temat postu:
Dziwne trochę, nawet bardzo dziwne... Jess podasz adres stronki??
Nika
Wysłany: Nie 11:34, 26 Sie 2007
Temat postu:
Moja koleżanka twierdzi, że jak umierał jej dziadek w ogrodzie pojawiła się biała brama coś w rodzaju "portalu"... Dziwne, nie?
Jess
Wysłany: Sob 16:59, 25 Sie 2007
Temat postu:
Wydaje mi się, że to nie jest kwestia wiary. To raczej coś na kształt doświadczeń, bo nie wydaje mi się, żeby ci wszyscy ludzie, którzy twierdzą, że mieli kontakt z duchami kłamali, bo niby po co? Rozgłos? Jakoś szczególnie go coś takiego nie przynosi. A swoją drogą to byłam kiedyś na jakiejś stronce, na której były zdjęcia z duchami w tle i podobno przeszły przez wszystkie testy na oryginalnośc itp. i testy wykazały, iż zdjęcia nie są fotomontażami.
Nika
Wysłany: Sob 14:58, 25 Sie 2007
Temat postu:
A ja mieszkam koło cmentarza niemieckiego xD
Karari
Wysłany: Sob 14:54, 25 Sie 2007
Temat postu:
Nie spotkałam żadnego, i raczej nie wierzę, chociaż mieszkam na przeciwko takiego starego opuszczonego domu, z którego w nocy dochodzą dziwne odgłosy...
panna anonimowa.
Wysłany: Sob 11:49, 25 Sie 2007
Temat postu:
Ja wierzę w nawiedzone miejsca, wierzę ze one są w wyznaczonym budynku, miejscu gdzie wydarzyła się tragedia. Jednak nie wierzę że można je przywołać zza światów.
Nika
Wysłany: Sob 11:44, 25 Sie 2007
Temat postu: Duchy: są czy ich nie ma?
Wierzycie w duchy? Bo ja raczej tak chociaż nigdy żadnego nie spotkałam, ale może to i dobrze...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Programosy
.
Regulamin